Czym grozi intensywne współżycie

Premier Orbán zapowiedział, że nie dopuści do mieszania się różnych ras na Węgrzech, bo doprowadzi to do sytuacji, że biały naród węgierski przestanie być narodem, a jego miejsce zajmie obcy element, złożony z przypadkowych mieszańców. Orbán nie wykluczył, że na węgierskich granicach obcych rasowo przybyszów trzeba będzie odławiać, nawet jeśli na terenie UE będą przebywać legalnie. „My, Węgrzy, nie jesteśmy rasą mieszaną. I nie chcemy się taką stać” – deklaruje. Czy zezwoli na mieszanie się przyjaznej wobec Rosji rasy Węgrów z Polakami, którzy niechęć do Rosji wysysają z mlekiem matki – nie wiadomo.

Jarosław Kaczyński o odławianiu osobników rasy niepolskiej na razie nie mówi, ale zagrożenie z ich strony dostrzega. Ze szczególnym niepokojem obserwuje ekspansywność anty-Polaków – gatunku inwazyjnego spotykanego nie tylko w miastach, ale także na obszarach wiejskich, od wieków zamieszkiwanych przez rdzenną ludność pisowską. Podczas jego spotkań organizatorzy i policja dbają o segregację i pilnują, żeby na sali właściwi Polacy nie mieszali się z niewłaściwymi; pytanie, czy nie jest to reakcja spóźniona. Wiadomo, że poza salą prawdziwi Polacy zmuszeni są współżyć nie tylko z nieprawdziwymi, ale także z przedstawicielami rasy niemieckiej, a nawet osobami, które rano są mężczyznami, a po południu kobietami.

Nieskrępowane współżycie z wymienionymi grupami prowadzi do obniżenia jakości narodu polskiego oraz grozi temu narodowi liberalizmem, ateizmem, genderyzmem, homoseksualizmem i poszanowaniem praw kobiet. O tym, jak duże jest niebezpieczeństwo, że Polacy, zamiast być na wieki wieków Polakami, zmienią się w Europejczyków, świadczy sondaż CBOS, w którym za zbliżeniem z Unią są nawet sympatycy PiS i Konfederacji. Zaledwie 6 proc. tych pierwszych i 24 proc. tych drugich jest przeciwko, dlatego uważam, że władza powinna tę uciskaną mniejszość chronić przed zakusami rozpasanych obyczajowo ludów Zachodu. Wiadomo, że chytrusy i wykolejeńcy wykorzystają każdą okazję do zbliżenia, podczas którego ofiara, zanim się obejrzy, utraci narodową tożsamość, a finansowo i tak niewiele zyska.

Mam nadzieję, że po napiętnowaniu pseudo-Polaków, Niemców, deweloperów i osób transpłciowych w trakcie kolejnych spotkań z rdzennymi Polakami prezes PiS napiętnuje jedną z zachodnich sieci supermarketów, która w celu uniknięcia zakazu handlu w niedzielę na terenie swoich sklepów organizuje fikcyjne czytelnie. Nikt nie kontroluje, jakie książki daje się tam Polakom do czytania, ale biorąc pod uwagę, że rozkładane są między alkoholami i prezerwatywami, obawiam się, że mogą to być lektury zachęcające do wzajemnego zbliżenia i pogłębiania integracji.

SŁAWOMIR MIZERSKI

© POLITYKA nr 32 (3375), 3.08-9.08.2022