Z życia sfer

Kultura, sztuka i zmiany w mózgu

Politycy Zjednoczonej Prawicy uważają, że media oraz kultura i sztuka tylko osłabiają obecną władzę i wkładają kij w jej szprychy. Gdyby tych mediów, a zwłaszcza kultury i sztuki, się pozbyć, powiadają, rządowi rządziłoby się łatwiej. Minister Gliński oraz TVP robią wiele, żeby poziom kultury i sztuki w Polsce obniżyć, ale rezultaty, jakie osiągają, wciąż pozostawiają wiele do życzenia. Dowodem są ostatnie wybory prezydenckie. Europoseł Patryk Jaki twierdzi, że gdyby nie media oraz kultura i sztuka, aż tylu Polaków nie poparłoby Rafała Trzaskowskiego i Andrzej Duda wygrałby w pierwszej turze. - To pole, na którym ciągle przegrywamy - ubolewa Jaki, dla którego sytuacja, że to kultura i sztuka wygrywa, jest absolutnie nie do przyjęcia. Chcąc zainicjować jakąś nową, przyjazną rządowi kulturę i sztukę, minister Gliński wymienił dyrektorów niektórych teatrów i muzeów oraz zaplanował nakręcenie kilku hollywoodzkich superprodukcji poświęconych sprawom polskim które, niestety, ze względu na obojętność tamtejszego środowiska wobec spraw polskich nie zostały dotąd nakręcone. W tej sytuacji najambitniejszym pomysłem resortu kultury w dziedzinie kinematografii jest obecnie wysadzenie - w koprodukcji z Paramount Pictures - zabytkowego mostu nad Jeziorem Pilchowickim. Pomysł wywołał już olbrzymie zainteresowanie w kraju i za granicą i osobiście uważam, że jeśli idzie o rozpoznawalność Polski w świecie, żadna hollywoodzka superprodukcja nie dałaby rady zrobić więcej.

W opinii Jakiego szkodliwość osób, które kulturę i sztukę tworzą, bierze się stąd, że swoich czynów dopuszczają się one pod wpływem obyczajowego liberalizmu Co zresztą Jakiego nie dziwi, gdyż u ludzi kultury (szczególnie masowej) na całym świecie dominuje ultraliberalne podejście do kwestii obyczajowych, a szczególnie do ograniczeń wynikających z etyki chrześcijańskiej. Zgadzam się z Jakim, że w tej sytuacji etyczne ograniczenia wynikające z etyki chrześcijańskiej trzeba tego rodzaju ludziom narzucać siłą, bo wówczas dwa razy pomyśleliby, zanim wzięliby się do uprawiania kultury i sztuki.

Boję się tylko, że tych najbardziej zatwardziałych nie zmieni wprowadzenie nawet najsurowszych ograniczeń. Weźmy aktora Gajosa, w którego mózgu - jak poinformowała pisowska europosłanka Mazurek - okropności takie jak PRL i „Czterej pancerni i pies” odcisnęły, niestety, trwały ślad. Nie oszukujmy się, taki mózg nigdy nie będzie tak zdrowy i podatny na dobrą zmianę, jak chociażby mózg tej europosłanki, i na którym - sądząc po jej wystąpieniach - na razie nic interesującego się nie odcisnęło.


© POLITYKA nr 34 (3275), 19.08-25.08.2020