Ostatnia deska ratunku

Jeśli mi czegoś w monotonnej i bezbarwnej kampanii PiS brakowało, to europosła Tarczyńskiego, dlatego cieszę się, że organizatorzy konwencji w katowickim Spodku wyszli naprzeciw moim oczekiwaniom, organizując występ tego politycznego szołmena. Dominik Tarczyński nie zawiódł, zjawił się na scenie z dużą, grubą deską, ostrzegając zebranych, że taką deską siepacze z KO będą lali „wszystkich, którzy inaczej myślą, inaczej głosują”.

Na desce Tarczyński ponaklejał serduszka, jakie noszą politycy KO, i wyjaśnił, że pod tymi serduszkami „kryją się ich prawdziwe intencje”. Następnie ujawnił te intencje, odklejając kolejno serca od deski. W sumie przekaz Tarczyńskiego był tak prosty, jak przyniesiona przez niego deska, a poziom umysłowy jego katowickiego wystąpienia nie odbiegał od poziomu innych jego wystąpień.

Oczywiście znając możliwości europosła Tarczyńskiego, nie spodziewałem się, że przyniesie na konwencję coś więcej niż deskę. Oczekiwanie, że zjawi się tam z jakąś książką, było szczerze mówiąc, mało prawdopodobne. Uważam zresztą, że deska doskonale do niego pasowała, w dodatku świetnie współbrzmiała z zaprezentowanym na konwencji programem PiS. Była to z pewnością bardzo polska deska, ostatnia deska ratunku przed unijną zgnilizną, a jednocześnie deska na miarę wyzwań stojących przed Tarczyńskim i jego partią po wygranych wyborach, gdy polityczni przeciwnicy zostaną tą deską pogonieni do Berlina, a drzazgi z niej powbijają im się wiadomo gdzie. „Ocalimy Polskę, ocalimy Europę” – zapewniał w Spodku Tarczyński, potrząsając deską.

Być może, jednak na razie sytuacja jest nieciekawa, a Polska, czego nie krył zresztą sam Tarczyński, pozostaje ostatnim bastionem normalności i bezpieczeństwa, „w którym po 22.00 można wyjść na spacer”. Wychodzenie na spacer w Paryżu, Rzymie czy Wiedniu, w obecnej sytuacji w ogóle nie wchodzi w grę, chyba że z uzbrojonym w deskę Tarczyńskim.

Nie wiem, czy w ramach programu „Bezpieczna Polska” politycy Zjednoczonej Prawicy na wypadek spotkania z nielegalnymi imigrantami także nie powinni mieć przy sobie jakiejś deski. Premier Morawiecki przestrzega, że ci silni, młodzi, reprezentujący obcą nam kulturę mężczyźni, będą biegać po ulicach i gwałcić polskie kobiety, ale moim zdaniem nie można wykluczyć, że podochoceni alkoholem i kierowani ślepą erotyczną żądzą, zaczną się dobierać także do co bardziej atrakcyjnych polityków obozu Zjednoczonej Prawicy.

SŁAWOMIR MIZERSKI

© POLITYKA nr 42 (3435), 11.10.2023