Z życia sfer

Wypadki chodzą po nauczycielach

Nastroje wywołane pandemią są złe – nawet znany jasnowidz Jackowski najbliższą przyszłość widzi czarno. Na szczęście premier Morawiecki nie jest jasnowidzem i zachowuje większy optymizm.

On także przyszłości nie widzi jasno, ale przynajmniej wyraźnie widzi sukcesy rządu w walce z pandemią. Dzięki Bogu w rządzie wszyscy zdrowi, nikt nie ma niepokojących objawów. Jeśli zaś idzie o nagły wzrost liczby zakażeń i zgonów poza rządem, to Michał Wójcik, minister w KPRM, szczerze przyznał: „Wiedzieliśmy, że tak będzie”, czym wszystkich bardzo uspokoił.

Sukcesem rządu w walce z koronawirusem jest m.in. zapewnienie Polakom możliwie szerokiego udziału w weselach i mszach, przy jednoczesnym drastycznym ograniczeniu widowni spektakli teatralnych i innych wydarzeń kulturalnych, organizowanych przez środowiska niechętne rządowi. Jest nadzieja, że teatry i muzea niedługo w ogóle przestaną działać i zarażać swoimi produkcjami, co przy utrzymaniu liczby mszy i wesel na dotychczasowym poziomie – powinno wyjść na zdrowie polskiej kulturze, sztuce oraz dziedzictwu narodowemu.

Wbrew doniesieniom antyrządowych mediów służba zdrowia działa sprawnie, czego dowodem jest błyskawiczna interwencja lekarzy w przypadku ministra Czarnka. Gdy tylko zaszła obawa, że minister może być zakażony, sanepid od ręki wykonał mu nowatorski test tzw. trójgenowy, ze względu na wysokie koszty stosowany jedynie w wyjątkowych wypadkach. Ta interwencja pokazuje, że informacje o niedofinansowaniu sanepidu są kłamliwe; prawda jest taka, że dysponuje on bardzo drogimi i nowoczesnymi technologiami, których nie waha się użyć, jeśli wymaga tego dobro pacjenta. Wynik testu, na który zwykli Polacy czekają całymi dniami, Czarnek otrzymał natychmiast, co ośmiesza tych którzy upierają się, że system ochrony zdrowia jest niewydolny i na zagrożenia reaguje z opóźnieniem.

W tej sytuacji premier przestrzega przed jednym: „Nie możemy zmarnować dotychczasowych sukcesów w walce z epidemią przez nieodpowiedzialne zachowania”. Niestety, tych ostatnich nie brakuje – weźmy pedagogów, rezygnujących z pracy w obawie, że podczas lekcji zarażą się i umrą. „Oczywiście jest to ogromna tragedia, ale pamiętajmy też, że pedagodzy giną np. w wypadkach samochodowych” – przypomina minister Schreiber.

Miejmy nadzieję, że po tej wypowiedzi pedagodzy, z obawy przed śmiercią w wypadku, zdecydują się jednak pozostać w szkołach. Jeszcze większym problemem jest według wicepremiera Sasina „brak woli i zaangażowania” u części lekarzy. Moim zdaniem tym lekarzom również trzeba przypomnieć, że mogą zginąć w wypadku – jestem pewien, że wtedy bardziej się zaangażują.

SŁAWOMIR MIZERSKI

© POLITYKA nr 43 (3284), 21.10–27.10.2020